wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział V

Nagle razem wstaliśmy z ławki. Bartek już się do nas przybliżał.
- Zostaw Ją, słyszysz?! - zaczął krzyczeć Bartek dobiegając do nas. Po krótkiej chwili Bartek zaczął szarpać Michała.
- Chłopaki!!! - powiedziałam głośnym tonem, unosząc się płaczem. Weszłam między ich i spojrzałam na Bartka - On chciał mi pomóc... Tylko ocierał moje łzy.
- Już ja to znam - powiedział ideał i uderzył Michała w nos. Zaczęła mu lecieć krew.
- Nienawidzę Cię! Idź z tond ! - krzyknęłam i przytuliłam się do Michała.
- Jeszcze się policzymy! - Bartek zawrócił i zdenerwowany ruszył w kierunku domu.
- Nic Ci nie jest? - wyjęłam z kieszeni chusteczkę i wytarłam ją nos chłopaka.
- Nie, nic. 
- Chodźmy do mnie. Moja mama Cię opatrzy. - wzięłam Michała pod rękę i zaczęliśmy iść - Nienawidzę Go! Jak on tak mógł.
- Walczy o Ciebie. - odpowiedział chłopak.
- Ale przecież my się tylko i wyłącznie przyjaźnimy.
- Ja to wiem, Ty to wiesz. On tego nie wie - Michał spojrzał na mnie i lekko spuścił głowę.
Wyjęłam telefon, wysunęłam klawiaturkę i napisałam SMS'a do Oli.
` Do Oli . < 3 : Nici z tego spotkania... Bartek pobił się z Michałem. Michał ma zakrwawiony nos. Idziemy do mnie i mama opatrzy Go. Odłożymy to na kiedy indziej. Trzymaj się . ; *
Po około dwóch minutach przyszedł do mnie SMS od przyjaciółki.
` Ola . < 3 : A nic mu nie jest? Wpadnę do Ciebie wieczorkiem i mi wszystko opowiesz. ;*
` Ja : No OK. : )
Wrzuciłam telefon do torby i doszliśmy do mnie. Otworzyłam furtkę, potem drzwi. Weszliśmy do mojego domu, a w progu stała zdenerwowana mama.
- Gdzie Ty się podziewałaś!? Jeju, co Ci się stało? - mama podniosła delikatnie twarz Michała.
- Potknął się... Ja akurat szłam i mu pomogłam.
- Siadaj - mama pokazała na kanapę i doszliśmy do niej, wyjęła apteczkę i wstrzymała płynącą strumieniami krew. - To możecie iść na górę. Ja muszę jechać po męża. Maateuuusz! - mama krzyknęła głośno i z góry zbiegł mój starszy brat. Był bez podkoszulki. Był bardzo umięśniony i miał 'kaloryfer'. Rodzina wyszła z domu i pojechała na lotnisko.
Gdy kierowaliśmy się na górę, ktoś zapukał do drzwi.
- Olka właź! - krzyknęłam. Nagle drzwi się otworzyły. W progu stał Bartek.

3 komentarze:

  1. http://koochanka.blogspot.com/
    wchodzić ! :d hahahhaha :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Twoje opowiadanie . < 3333333333 proszę pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do mnie http://you-can-count-on-me-lila.blogspot.com/
    :D

    OdpowiedzUsuń